Pierwsze klasy na wycieczce w Mostówce
Zaczęło się bardzo zoologicznie. Stoły, przy których nas posadzono zapełniły się bowiem niedźwiedziami, kotami i dinozaurami. To właśnie one – ceramiczne zwierzątka – miały stać się początkiem naszej jesiennej przygody z rzemiosłem.
W przestronnych pracowniach, wypełnionych po brzegi farbami, pędzlami i dziełami sztuki, staraliśmy tchnąć
w nie życie, a w naszych twórczych działaniach ograniczała nas jedynie wyobraźnia. Kiedy nasi ceramiczni przyjaciele byli już gotowi, my zabraliśmy się za lepienie z gliny. Z uwagą ćwiczyliśmy palce tworząc garnuszki, miseczki oraz talerzyki.
Dowiedzieliśmy się, czym jest szkliwo, skąd się bierze glina i jak wyglądają piece, w których są wypiekane podobne cuda.
A potem? Potem ze smakiem spałaszowaliśmy pieczone kiełbaski. Jak się okazało nawet wybitni artyści od Zaruskiego czasem bywają głodni. Apetyt zaostrzyły zresztą zabawy na świeżym powietrzu w pięknym, jesiennym słońcu.
Myślicie, że nasze panie bardzo się nudziły, kiedy my oddawaliśmy się tworzeniu? Wcale nie! One także malowały i sprawiało im to nie mniej radości niż nam.
Tak to już z tą Mostówką jest, że łączy niczym prawdziwy most. Łączy pokolenia, łączy formy sztuki, łączy naukę z zabawą, przede wszystkim zaś – łączy przyjemne z pożytecznym.
Bardzo żal nam było wyjeżdżać, choć na pociechę każdy z nas zabrał swoje skarby do domu. Będą nam przypominać o jesiennej wycieczce i magicznym miejscu pod lasem, gdzie każdy człowiek – choć na jeden dzień – może stać się artystą.